O żadnym innym trunku nie mówi się tak barwnie, dociekliwie i przewrotnie jak o winie. Wino może smakować na kilkanaście różnych sposobów. Nawet pojedynczy łyk ma jakby potrójne życie: jedno w ustach, drugie – kiedy spływa do żołądka i w końcu trzecie, to najdłuższe, obejmujące wszystko, co zdarzy się potem. Jest takie stare powiedzenie: wino wywołuje dyskusje. Ale dobre wino i pite z powagą, a nie po to, żeby oszołomić. Narody, które żyły w kulturze wina, nigdy nie nadużywały tego daru bogów. Przy szklaneczce pełnego wigoru i słońca trunku ludzie stawali się dowcipni, tolerancyjni i niezwykle rozmowni. Zauważamy jeszcze, że butelka wina nie znosi samotności – lubi być dzielona. Od trzech tysiącleci trwa nieprzerwany mariaż wina z towarzyskością. Co ciekawe, wśród amatorów wina nie spotyka się skąpców. Bywają winne gaduły, winni maruderzy, winne snoby, ale rzadko trafiają się gwałtownicy, awanturnicy i głupcy. Po winie spodziewamy się wyostrzenia zmysłów, większej lotności sądów i uskrzydlonej fantazji. Twórca „Orfeusza i Eurydyki” Ch. W. Gluck stwierdził kiedyś, że najbardziej kocha „trzy rzeczy na równi – pieniądze, wino i sławę. Rozdzielić się tego nie da, bo za pieniądze kupię wino, wino pobudzi mój geniusz, a geniusz da mi sławę”.